czwartek, 30 czerwca 2016

Do widzenia?

Hej, jest tu w ogóle ktoś jeszcze?
Domyślam się, że mało kto odwiedza jeszcze tego bloga…
Ale co się dziwić?
W końcu ostatni rozdział pojawił się prawie 3 miesiące temu.
Dlatego też przychodzę z tym postem, chciałabym wszystko wyjaśnić i się do czegoś przyznać.
Nie dałam rady…nie podołałam obowiązkom blogerra, doskonale o tym wiem.
Przez tak długi czas nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani pięciu sensownych zdań, które nadały by się na publikację.
Przepraszam.
 To był dla mnie naprawdę trudny okres życia, wpadłam w poważną chorobę psychiczną…
 Na szczęście jest już trochę lepiej, powoli wracam do normalności i świata żywych.
Także… jeśli jeszcze ktoś odwiedza tego bloga to spodziewajcie się nowego rozdziału :)





Z całego serca przepraszam za wszystko…
Monika :*

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 14 Jestem w ciąży

-Hej – mówię witając się buziakiem w policzek
-Może teraz mi powiesz dlaczego tak nalegałaś na to spotkanie? – uśmiecham się nieśmiało. Co ja mam odpowiedzieć? To jest pytanie
-No wiesz… dawno się nie widzieliśmy- upijam łyk mojej ulubionej , waniliowej kawy, którą przed chwilą mi przyniosła kelnerka .
-Teraz już nie wolno się spotkać z przyjacielem tylko zawsze musi być jakiś powód? – śmiejemy się oboje. Po chwili Caio skanuje mnie swoim wzrokiem . Czyli już po mnie… on w to nie uwierzy . Violu szukaj dobrej wymówki
-Violuuu nie widzieliśmy się dwa lata, a ty tak nagle chcesz się spotkać?  O co chodzi? –Błądzę wzrokiem po kawiarni . Swoją drogą to wystrój tego miejsca jest cudowny . Po chwili  czuję ciepłą dłoń bruneta na swojej. Speszona szybko zabieram z tego miejsca rękę.
-Potrzebuje pracy-wyznaje na jednym tchu. Caio lustruje mnie swoim spojrzeniem, a po chwili na  jego ustach pojawia się delikatny zarys uśmiechu
-No i po to była ta cała szopka? – pyta ironicznie. Nerwowo poprawiam swoją sukienkę w paski i spoglądam na niego
-Trzeba było tak od razu. Możesz u mnie pracować ale pod jednym warunkiem- spoglądam pytająca dając mu tym samym znak aby kontynuował
-Jutro, albo najlepiej jeszcze dziś wrócisz do Argentyny , do domu. Po jutrze wigilia, a ja widzę jak tęsknisz, poza tym nie masz po co tutaj siedzieć i się nudzić . Pracę zaczniesz po Nowym Roku. Proszę wróć tam, chce żebyś była szczęśliwa – dokładnie wysłuchałam jego monolog. Czuję, że zrobiłam się czerwona jak burak . Jemu zależy, jemu nadal na mnie zależy. Widzę o to.
-Obiecuję i dziękuje – przytuliłam go jak najmocniej potrafiłam
-Teraz lecę żeby zdążyć z wszystkim na samolot – starłam kilka łez, które wypłynęły z moich oczów. No tak, pewnie każdy uzna mnie za wariatkę, która płacze i wzrusza się z byle powodu. Ale… dawno nie  byłam taka szczęśliwa… naprawdę
-Wesołych Świąt- powiedziałam na pożegnanie i  jak poparzona wybiegłam z przytulnego budynku. Od razu na powitanie uderza mnie fala zimnego wiatru. Jestem tak bardzo podekscytowana , tak bardzo podekscytowana lecz nie wiem czym , spotkaniem z Caio czy powrotem do domu? I don’t know . Pewnie większość z was nie ma pojęcia kto to , jeśli nie wszyscy . A więc spokojnie. Już tłumaczę. Caio to naprawdę szalenie przystojny brunet o zielonych oczach, a dokładniej to mój przyjaciel jeszcze za czasów liceum . To z nim stworzyłam mój pierwszy poważny związek. Tak byliśmy parą, to nie było takie , wiecie , bycie ze sobą dla pokazu czy szpanu. Naprawdę się kochaliśmy , możliwe, że nasz związek trwałby jeszcze do dzisiaj, ale Caio musiał wyjechać ze swoimi rodzicami właśnie tutaj, do Madrytu. Próbowaliśmy temu w jakikolwiek sposób zapobiec lecz się nie udało , oboje bardzo przeżyliśmy jego wyjazd. Potem nasz kontakt się urwał, związek na odległość to nic fajnego. Nie polecam nikomu. Bo co to za związek kiedy druga osoba nie może być z tobą w trudnych chwilach? Gdy nie może cię przytulić ani pocałować w głowę i szepnąć „wszystko będzie dobrze”? Nijaki… Nie mieliśmy ze sobą kontaktu aż do niedawna. Dzisiaj, po tak długim czasie, w końcu mogliśmy się znowu zobaczyć i porozmawiać , co prawda krótko, ale i to się liczy. Caio to naprawdę dla mnie mega ważna osoba. Za wszelką cenę chciałabym aby było tak jak dawniej, tak jak w tych czasach kiedy byliśmy razem….

~*~
Aktualnie siedzę już w samolocie. Przede mną jeszcze kilka godzin lotu, ale szybko zleci. Nie ma co się martwić . Już nie długo zobaczę się z Fran , Blancą , Louisem i co najważniejsze moją perełką , która ma dzisiaj urodziny. Kończy już roczek, nie mogę uwierzyć w to jak to szybko zleciało. Przecież dopiero co dowiedziałam się, że będę ciocią – uśmiechnęłam się na samą myśl o tym i wygodnie położyłam na fotelu zamykając oczy

-Violetta! – słyszę krzyk dobiegający z salonu
-Co chcesz? !– krzyczę  zdenerwowana , siostra właśnie przerywa mi mój ulubiony serial „Burza”. Wciskam na chwilę znaczek z dwoma pionowymi kreskami, żeby zatrzymać odcinek  by nie przegapić żadnej sceny
-Możesz tu przyjść? – Kurdeee, ja tu robię coś tak ważnego a ona mnie prosi żebym przyszła. Ehhhh ! Trochę wkurzona odkładam kubek z kawą na komodę i ruszam w kierunku salonu .
-Co było, aż tak ważnego, że musiałam przerywać mój ulubiony serial? – zła opieram się o ścianę koloru fiołkowego , lecz siostra pokazuje mi żebym siadła naprzeciw niej i jej męża. O nic nie pytając wykonałam jej „prośbę” . Siedząc już, gestem ręki pokazuję im aby w końcu powiedzieli o co chodzi. Widzę że Blanca jest zdenerwowana . O co chodzi?! Mam tylko nadzieję , że to nic złego .
-Violu bo jest pewien problem… - zaczęła
-Ludzie no ! Powiedzcie o co chodzi , jesteście tak zdenerwowani, że sama się denerwuje - spojrzałam na młode małżeństwo, które porozumiewało się wzrokiem . No szlag mnie za chwilę trafi !
-No bo teraz wszystko się zmieni…-dobra… teraz jeszcze bardziej się martwię !
-Blanca co się dzieje? Jesteś chora czy o co  chodzi? – zapytałam, nie widziałam jej tak zdenerwowanej, nigdy.
-Violuuu…będziesz ciocią…Ja jestem w ciąży- wyznała na jednym tchu. Po chwili spojrzała na mnie pytająco. Byłam w szoku, zatkało mnie, totalnie . Wryło mnie w ziemię .
Gdy po kilku minutach doszłam do siebie, skoczyłam  na blondynkę, która jest moją  siostrą i jej męża. Zaczęłam ich do siebie tulić i płakać . Widziałam, że oboje byli zdziwieni moja reakcją, ale walić to.
Jestem w tym momencie najszczęśliwszą osoba na świecie !



Hej, hej, hej ! Witam wszystkich w ten jakże pochmurny piątek :))
Przychodzę do Was  z nowym rozdziałem . Dzisiaj szybko , bez przedłużania bo śpieszę się na spotkanie sekcji dekoracyjnej. Także mam nadzieję, że to coś ^^ u góry przypadnie Wam do gustu. Wiem, że nie jest on jakiś fantastyczny, ale chciałam go wstawić bo w przyszłym tygodniu raczej się on nie pojawi :/ Także do następnego :*

Buźka :**

niedziela, 27 marca 2016

Rozdział 13 Chce tego, Leon

Cześć , jestem Violetta, jestem wieczną singielką, nie szukam chłopaka bo to właśnie przez jednego moje życie straciło jakikolwiek sens.  Prosto z Buenos Aires przyleciałam tutaj, czyli do Madrytu… Od zawsze moim marzeniem było odwiedzić Hiszpanie i właśnie udało mi się to marzenie spełnić . Tak… pewnie każdy zastanawia się czemu po raz kolejny się przedstawiam skoro już to zrobiłam. A więc przedstawiam się Wam po raz drugi bo właśnie zaczęłam nowe życie. Jestem nową Violettą , Violettą, która już radzi sobie ze sobą w miarę na tyle aby już nigdy więcej nie pójść do psychologa. Do psychologa?! Tak…Tak… Byłam u psychologa, nie raz, nie dwa … Od kilku miesięcy gabinet mojej pani psycholog to było miejsce gdzie spędzałam prawie całe dni. Przestałam sobie radzić ze sobą , moja psychika została doszczętnie zdarta . A kogo to wina? Samej siebie. Nie żadnego Leona… To była wszystko moja wina , to ja zakończyłam tą znajomość i cierpiałam przez to jak nigdy w życiu. Także nie ma co się oszukiwać i winić nie winną osobę, która jest Leon. Moim jedynym lekarstwem wtedy była żyletka i widok moich ran . Dawniej uważałam osoby które się tną za osoby psychiczne… a dzisiaj  sama tak skończyłam…Jedynym co mnie uszczęśliwiało był widok  cieknącej z moich ran krwi.

-Nie mogę już tak dłużej…- z moich oczów pociekło kilka samotnych łez
-Dlaczego nic już nie może być tak dobrze jak dawniej? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa…?- do poprzednich łez dołączyło liczne ich rodzeństwo. Podeszłam bliżej, podparłam się rękami na umywalce i spojrzałam w lustro
-Co się stało z dawną Violettą ? – zapytałam samą siebie lecz nie znałam odpowiedzi. Pokręciłam przecząco głową i schyliłam się do szafki po moja białą kosmetyczkę. Chwilę się wachałam , lecz po chwili wyciągnęłam z niej żyletkę . Teraz byłam tego pewna. CHCE TEGO . To jest jedyne rozwiązanie tego bólu…
Wolnym krokiem podeszłam do drzwi, przekręciłam kluczyk a na sam koniec usiadłam pod nimi. Schowałam twarz między nogi. Po raz kolejny zaczęłam płakać , lecz w końcu po jakimś czasie wzięłam się w garść . Podniosłam lewą rękę i położyłam ja na kolanie , w prawej zaś trzymałam żyletkę.
-To za to, że cię poznałam – na ręce pojawiła się pierwsza rana
-To za to, że się zaprzyjaźniliśmy – pojawiła się druga rana
-To za to, że zgodziłam się przyjąć twoją pomoc – zobaczyłam następną ranę, która już po chwili wypełniła się krwią
-Za to, że się w Tobie zakochałam
-Za to, że jesteś tak cholernie przystojny
-Za to, że mi na Tobie tak cholernie zależy – za każdym zdaniem pojawiała się kolejna, nowa rana
-Za to, że co wieczór o Tobie myślę , co ja mówię? Ja myślę o Tobie non stop
-Za to, że spędziłam z Toba najlepsze w moim życiu chwile
-Za to, że przytulasz najlepiej na świecie
-Za wszystko co z Tobą związane … - Spojrzałam na swoją rękę , nie była już taka delikatna i gładka jak kiedyś, wręcz przeciwnie. Była cała w ranach z których ciekła potokiem krew. Nie będę kłamać więc powiem że uszczęśliwił mnie ten widok . Poczułam ogromną ulgę lecz jak i ból . Spojrzałam jeszcze raz na moją własnoręczną pracę lecz po chwili obraz mi się powoli zaczął rozmazywać . Nastała ciemność. Ostatnie co pamiętam to dźwięk karetki…

Potem , po tym wszystkim obudziłam się w Sali szpitalnej .

Otwieram oczy, widzę nie znane mi dotąd pomieszczenie. Po wystroju domyślam się że jestem w szpitalu, czyli jednak przeżyłam… A niech to…! Może następnym razem się uda? Spoglądam lekko niechętnym wzrokiem w bok, w Sali były już Francesca i Blanca siedzące na krześle obok mojego łóżka. Był także Louis co mnie ogromnie zdziwiło bo przecież wyjechał w delegacje. Czyli co wrócił specjalnie przeze mnie? Czyli naprawdę jestem dla niego kimś ważnym… Fajnie mieć taka pewność. Obróciłam głowę w druga stronę chcąc choć trochę rozprostować mój kark  bo czułam, że mi totalnie zdrętwiał . W połowie tego czynu zatrzymałam się . Serce w jednym momencie zaczęło bić mocniej ,totalnie oszalało. Za szybą zobaczyłam Leona, który stał na korytarzu. Jak najszybciej spuściłam wzrok próbując uspokoić moje serce . Na marne.
Po co on tu przyszedł?!

Teraz mniej więcej wiecie jak to wyglądało , nie będę opowiadać więcej bo to nic ciekawego. Moj pobyt w szpitalu trwał tydzień. Dokładnie tydzień Leon dzień w dzień siedział na korytarzu . Czemu nie wszedł? Poprosiłam pielęgniarkę aby pod żadnym pozorem go nie wpuszczała . Gdy odbierałam mój wypis ze szpitala dostałam także skierowanie na leczenie u psychologa . Po kilku miesiącach udało mi się wrócić do w miarę dawnego stanu psychicznego jak i fizycznego . Jest w miarę okej . Lecz jeśli spotkałabym gdzieś Leona nie wiem jakby to było, ale nie warto teraz o tym myśleć . Nie spotkam go , nie wie gdzie jestem i się tego nie dowie. A ja , rozpoczynam nowe życie. Sama… bez Blanci, Fran, Louisa a także Lenki…nie wiem jak bez niej wytrzymam . Muszę się trzymać myśli że na święta wracam do Argentyny, tak więc szybko zleci . Zajmę się pracą więc nie będę miała czasu myśleć o tym jak mi ich  wszystkich brakuje . 
Także Lenka widzimy się za 9 dni !

A Ty, Madrycie witaj !


Witam wszystkich ! Na sam początek przepraszam, że tyle czasu nie było rozdziału... Miesiąc , Dwa?
Naprawdę przepraszam ,ale miałam dużo problemów , potem wybiłam sobie na wf-ie palce, ehhh :/
Ale dzisiaj wzięłam się w garść i napisałam coś to u góry ^^ Mam nadzieje, że choć trochę wam sie to spodoba :)
A tak w ogóle to MAMY ŚWIĘTA!  Także życze Wam Wesołych Świąt :P A tak bardziej tematycznie to już mokrego Dyngusa :P (Jak zwykle spóźniona z życzeniami -.-) Także wesołych i widzimy się mam nadzieję w następnym rozdziale 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 


NEXT= PRZYNAJMNIEJ 5 KOMENTARZY 

niedziela, 21 lutego 2016

Rodział 12 Mam nadzieje

Ze specjalną dedykacją dla BiszkoptowaAmi :)
Przepraszam że tak długo i mam nadzieję że ci się spodoba :)
Buziaki :***

Wchodzę w totalnym nieładzie do kuchni. Spoglądam na moją przyjaciółkę i siostrę, bez żadnego słowa przywitania, omijam je i podchodzę do lodówki skąd wyciągam plastikową butelkę z zimnym mlekiem . Następnie wyciągam płatki kukurydziane , które wsypuje do miski , a po chwili zalewam je mlekiem. Gdy mój posiłek jest gotowy, chwytam go do ręki i kieruję się w stronę pokoju mojego i Francesci. Ostatnio tak wyglądają moje posiłki , zresztą nie tylko posiłki bo co gorsza życie. Bardzo zamknęłam się w sobie, całe dnie spędzam zamknięta i sama. Dziewczyny wiele razy próbowały ze mną pogadać, lecz na marne. Próbował także Louis , także na marne. Wiele razy próbowali, nadal próbują, ale ja czuję że ze mną jest coraz gorzej. Moim jedynym zajęciem jest opieka nad Lenką, tylko wtedy czuję się normalnie . Pewnie każdy pomyśli Jak można czuć się nienormalnie?
Ale ja mówię na poważnie, przez ostatnie tygodnie czuję się jakby….jakby… nie raz po głowie chodziły mi myśli samobójcze, nadal chodzą . Nie potrafię się z niczego cieszyć, wszystko widzę w ciemnych barwach, wieczna optymistka stała się właśnie ogromną pesymistką. To nie do uwierzenia że przez jedną głupią rzecz można stać się całkiem innym człowiekiem.  Drugie pytanie które na pewno wielu osobom się nasuwa na myśl Dlaczego jestem w takim stanie?  Szczerze to sama nie wiem, to przyszło tak z dnia na dzień, czuję jakby pustkę, jakby mi czegoś brakowało, ale nie mam pojęcia czego. Każdy pewnie pomyśli że tęsknie za moim szefem , Leonem Verdas’em. Ale nieee… to raczej nie to . Nie szukam miłości, wiem że ona rani i zmienia człowieka , a mi tego nie potrzeba. Jest mi dobrze tak jak jest . Jestem singielką i niech  tak pozostanie. Tak Violetta wmawiaj sobie…


-Violetta!- słyszę dość głośny krzyk mojej siostry, który jak się nie mylę dochodzi prosto z kuchni. Podeszłam do lustra, gdzie zobaczyłam swoje odbicie. Tak źle chyba jeszcze nigdy nie wyglądałam. Ogromne wory i sińce pod oczami samą mnie przeraziły. Aj Violetta…do czego ty się doprowadziłaś…? 
Głośno westchnęłam i poszłam do Blanci.
-Co się tak drzesz? – pytam niechętnie na wstępie
-Ja jestem osobą spokojną, ale do czasu i ty dobrze o tym wiesz. Ale do cholery jasnej ! To już przechodzi wszelkie granice ! Masz jeszcze dzisiaj iść do Leona i z nim wszystko wyjaśnić!- Taaa, jasne. Uważaj bo pójdę

-Blanca to…-zaczęłam, lecz mi przerwała. Faktycznie się wkurzyła. No to trochę tutaj postoję i posłucham jej darcia i kazań
-Nie przerywaj mi ! Ja naprawdę chce żebyś była szczęśliwa i nie mogę patrzeć jak cierpisz. Jesteś wrakiem człowieka, nie możną z tobą pogadać , siedzisz całymi dniami zamknięta w pokoju. Mam tylko nadzieje że nie popadłaś w depresję. Violetta… proszę cię , idź do niego , pogadajcie, przecież ty za nim tęsknisz i to cholernie w dodatku. Proszę… - była bliska płaczu . Po chwili poczułam jej ciepłe ramiona na swoich. Lekko odwzajemniłam uścisk lecz to nie trwało długo. Do momentu gdy nie poczułam w środku jakiegoś dziwnego uczucia, nie mam pojęcia jak je nazwać i co to było, ale ono zburzyło do końca moja psychikę. Wyszeptałam ciche „przepraszam” i jak najszybciej uwolniłam się z ramion siostry uciekając do łazienki, gdzie się zamknęłam.
Usiadłam na brzegu wanny, zaczęłam płakać
-Nie dam rady… -szępnęłam cicho

~*~
-Hej, masz może chwilę? –za drzwiami zobaczyłem mojego przyjaciela
-Wchodź , tylko od razu mówię zaraz mam bardzo ważne spotkanie , na którym muszę być – oznajmiam z uśmiechem i odkładam wszystkie papiery na bok
-Jak sobie sam radzisz? –lubi się ze mną drażnić . No tak, typowy Federico i jego skaczące brwi
-Nie radzę sobie, w papierach totalny chaos, kandydatek na  asystentkę także brak, szkoda gadać – podparłem głowę ręką i głośno westchnąłem
-Ty nie gadaj że nie ma kandydatek bo ich jest w luj, tylko ty jesteś wybredny i żadna Ci nie pasuję-zacząłem obracać w kółko przeźroczystą szklanką w której znajdował się sok pomarańczowy
-Ciągle mam nadzieje, że Violetta wróci. Ale powiedz lepiej jaka tam u ciebie pogoda?- spojrzałem na niego z uśmiechem i wyglądałem pewnie jak totalny idiota . Nie dość że pytam o pogodę to jeszcze robię z siebie ostatniego debila. Moja inteligencja ostatnio spada do zera.
-Dzięki , że pytasz bo właśnie przyszedłem tutaj żeby pogadać o pogodzie – pokazał kciuka, ja natomiast spojrzałem na telefon a dokładniej godzinę, która pokazywała że zaraz się spóźnie
-Fede, przepraszam ale muszę iść na spotkanie, wpadnę do ciebie wieczorem- wstałem z obrotowego fotela i zacząłem ubierać marynarkę. Następnie poprawiłem krawat , po chwili byłem gotowy, miałem już wychodzić, ale w tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, zobaczyłem nieznajomy numer postanowiłem odebrać.
-Leonn-usłyszałem jąkanie się jakiejś dziewczyny
-Kto mówi? – zrobiłem w stronę mojego przyjaciela zdziwioną minę i podparłem się o ścianę
-Tutaj Blanca, siostra Violetty . Proszę Cię przyjedź do nas do mieszkania. Violetta próbowała popełnić samobójstwo, leży nieprzytomna ! Nie wiem co mam robić! Proszę cię przyjedź jak możesz- usłyszałem szloch z drugiej strony telefonu. Po chwili dotarło do mnie co ona powiedziała, złapałem się za głowę, myśląc jak wykręcić się ze spotkania,  na które i tak się spóźniłem ale teraz to nie ma jakiegokolwiek znaczenia, w moich oczach pojawiły się łzy
-Fede…proszę cię idź na to spotkanie, tam są wszystkie papiery-wskazałem na biurko
-Udaj mojego asystenta lub coś w tym stylu albo po prostu powiedz że nie mogę na nim być… nie wiem zrób coś nie ważne co , ja muszę jechać – w moim głosie było słychać rozpacz i żal, podbiegłem do biurka aby wziąć portfel i dokumenty a co najważniejsze kluczyki
-Leon! Powiedz co się stało!-chwycił mnie za ramiona i krzyknął czekając aż wytłumaczę moją panikę
-Violetta próbowała się zabić, leży nieprzytomna. Blanca do mnie dzwoniła żebym jak najszybciej przyjechał do ich mieszkania-zacząłem płakać
-Jadę z tobą. Nie ma mowy żebyś prowadził  samochód w takim stanie poza tym to także moja przyjaciółka – nie odpowiedziałem , pokiwałem twierdząco głową i pobiegłem do samochodu.
-Violu proszę cię, nie odchodź…


Witam wszystkich ! Hej , po dwóch miesiącach w końcu rozdział :P
Dzisiaj szybka notka bo śpieszę się na mszę :D Jak widzicie troszkę się dzieje , szczerze to nie wiedziałam jak opisać ich uczucia i niestety nie wyszło to za dobrze. Nie jestem zbytnio zadowolona z tego czegoś u góry, ale mam nadzieję że wam się choć trochę spodoba :// 
Mam nadzieję do następnego ;)

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 11 Bez żadnych wyjaśnień


- Mam pewne problemy. Problemy ze samą sobą. To co dasz mi ten urlop?- pytam z nadzieją. Uśmiecham się słodko choć niestety sztucznie 
-Zgodzę się jeżeli przyjdziesz do mnie dzisiaj na kolację –na jego ustach pojawia się zalotny uśmiech. On nic nie rozumie! Ja chcę od niego odpocząć, a nie przychodzić do niego na kolację ! To jeszcze bardziej pogorszy całą tą sytuacje.
Czy to takie trudne do zrozumienia, czy to on jest taki tępy? Stawiam na opcję drugą
-Leon ! My musimy ograniczyć nasz kontakt. Żadnych spotkań poza pracą. Zostańmy przy relacji szef-pracownica – Czuję że ta rozmowa się nie skończy za dobrze. Panuje tutaj coraz gęstsza atmosfera.
-Nie rozumiem….zrobiłem coś nie tak?-  Pomijając fakt, że zakochałeś się we Francesce po tym jak otworzyła ci drzwi , to nie ! W sumie, głębiej się zastanawiając to on mi nic nie zrobił
-Ty nic nie zrobiłeś. To ze mną jest problem. Proszę. Chcę gdzieś wyjechać i wszystko przemyśleć . Poza tym ty powinieneś się zająć zdobyciem Francesci – Opieram się delikatnie o brzeg biurka i spoglądam prosząco na Leona
-Dam Ci te trzy tygodnie wolnego ale pod jednym warunkiem , wrócisz tutaj – Czyli mu na mnie zależy! Może zależy jako na pracownicy. Ale przynajmniej pod takim względem .
-Postaram się – Violetta czy ty w to choć trochę wierzysz ? W takim razie nie potrzebnie obiecujesz… Spojrzałam na mężczyznę, delikatnie uśmiechnęłam się w jego kierunku. Zebrałam swoje rzeczy z biurka i wyszłam.


~*~

Pukam rozłoszony do drzwi przyjaciela. Nie otwiera. Pukam raz kolejny. Tym razem mocniej, kolejny raz i kolejny. Po kilku minutach otwiera drzwi, jest zły
-Uspokój się bo mi drzwi rozwalisz! – krzyknął oburzony. Bez żadnego zaproszenia wchodzę do środka i podchodzę do barku
-Dzięki że pytasz, z chęcią się napiję – w pomieszczeniu rozchodzi się mój ironiczny głos. Nalewam do szklanki wiele mililitrów alkoholu. . Rozsiadam się na białej kanapie i chwytam za głowę.
-Może wreszcie powiesz co cię ugryzło? – spoglądam na niego spod brwi i przypominam sobie dzisiejszą rozmowę z Violettą


-Leon… mówiłam żeby pozostać przy relacji sze…-przerwałem jej. W zamian usłyszałem głośne westchnięcie
-To była twoja prośba, natomiast ty nie wysłuchałaś mojej-wstałem z fotela i podeszłem do okna w którym widać całą panoramę miasta. Tutaj zdecydowanie mi się rozmawia
-Leon pros…-po raz kolejny jej przerwałem. Cóż nie wypada, ale w niektórych sytuacjach jest to konieczne
-Violetta! Moje zdanie też się coś liczy tak?! –krzyknąłem, słyszałem jej głośne przełknięcie śliny
-Także teraz mnie wysłuchasz ! Nie zgadzam się na to co wymyśliłaś . To jest jakieś chore! Nie będę udawac ze znamy się tylko z pracy, bo dobrze wiesz że tak nie jest – dopiero teraz do mnie dotarło że podniosłem na nią głos choć tak naprawdę nie powinienem . Mam nadzieję że nie będzie miała mi tego za złe
-Nie rozumiesz tego że nie chce ci przeszkadzać ?! – ścisnąłem mocno swoją dłoń aby powstrzymać bardzo prawdopodobny wybuch. Już po chwili moja dłoń przeszła zderzenie ze stolikiem.
-Nie przeszkadzasz mi – wytłumaczyłem unosząc w geście uspokojenia oczy ku górze
-Przeszkadzam. A niby czemu nie robisz nic w kierunku Fran? Przecież ci się podoba, tak? Właśnie, dlatego że jestem ja i cały czas marnuję ci czas- była bliska płaczu, słyszałem to , jej rozpaczliwy głos i ciche pociąganie nosem…
-O czym ty mówisz? –zapytałem
-O tym, że od dziś nie mieszam się w wasze życie. Nie wrócę do pracy. Postaram się aby nie doszło do następnego spotkania między nami – rozłączyła się …


-Straciłem Violettę …możliwe że na zawsze…- upiłem głębokiego łyka przeźroczystej cieczy.
-Teraz wiem że Francesca to nic głębokiego. Mówiłeś mi to, Lily również ale ja was nie  posłuchałem. Zrobiłem po swojemu i teraz skończyło się to jak widać do dupy.


-Lily, taka mała dziewczynka?-zapytał zdziwiony

-Leon zaprosisz Viole do nas? –zapytała moja mała siostrzyczka
-Zapraszałem, ale niestety odmówiła-wyznałem lekko zasmucony i położyłem się na łóżku jednocześnie włączając telewizor
-Jesteś smutny? Leon zakochał się w Violi! – zachichotała i zaczęła biegać bo całym domu krzycząc że jestem zakochany. Ja tylko westchnąłem, myśląc że takie bzdury usłyszy moja mama.

-Nie rozumiem tylko czemu miłość jest taka ślepa… Znasz dziewczynę, lubicie się po pewnym czasie zakochujesz się lecz o tym nie wiesz, pojawia się nowa osoba która zmienia twoje podejście, myślisz że to jest ta jedyna a tak naprawdę to serce kocha kogo innego , lecz niestety kiedy się już o tym dowiesz jest już za późno…-westchnąłem zrezygnowany, spojrzałem na telefon mając nadzieję że Violetta coś napisze, że zmieni zdanie…
-Stary, nigdy nie jest za późno. Weź do nie zadzwoń i pogadajcie- brunet klepie mnie po plecach w geście pocieszenia.


-Nie odbiera, dzwoniłem ze sto razy i nic. A wiesz co boli najbardziej? Nagłe urwanie kontaktu, bez żadnych wyjaśnień- wzdycham, nie wierzę w to co sam mówię, ale mi chyba naprawdę na niej zależy
-Leon nie obwiniaj jej za nic, ona nie jest winna całej tej sytuacji tylko ty – On i ta jego szczerość. Mógłby choć raz podnieść człowieka na duchu i skłamać.
-Szczery do bólu jak zwykle… zobaczysz jeszcze ją odzyskam i będzie moja na zawsze…

- Co dla państwa? – usłyszałem głos jakiegoś chłopaka, to pewnie kelner. Podniosłem swój wzrok do góry, zobaczyłem młodego mężczyznę na mój pech niestety przystojnego . Spojrzałem na Violettę, która akurat uśmiechała się w jego stronę. Ona go nie zna a już się uśmiecha przecież nawet nie wiadomo kim on jest ! Nie dam mu tej satysfakcji i jej nie oddam. Po chwili kelner odszedł lecz jeszcze wcześniej zalotnie się do dziewczyny uśmiechnął . Ojjj tego już za wiele !
-Już nigdy tutaj nie przychodzę- zamruczałem zły, wyciągnąłem z serwetnika jasno pomarańczową serwetkę i zacząłem składać z niej statek
-Nie narzekaj, jest bardzo miło –upomniała mnie i zmierzyła wzrokiem. Taaak, teraz go jeszcze broń
-Ten kelnerzyna bezczelnie Cię podrywa!- Podniosłem lekko głos. Ona natomiast udała zdzwioną .
-No co? Nie narzekaj. On jest przynajmniej przystojny –uśmiechnęła się zwycięsko , a dopiero po chwili chyba dotarło do niej to co przed chwilą powiedziała, szybko zatkała ręką swoje usta.
 -Przepraszam nie miałam tego na myśli, nie o to mi chodziło-zaczęła się tłumaczyć i robić każdy maślany wzrok jaki chyba potrafił. Denerwowała się, widziałem to w jej oczach. A tak na serio to zaczęła miętolić swoją bransoletkę
-Ej,ej! Violetta spokojnie, przecież wiem że nie chciałaś tego powiedzieć . No bo w końcu to nie możliwe żebyś widziała kogoś przystojniejszego ode mnie. –zaśmiałem się i uśmiechnąłem. Po chwili posłałem jej buziaka. No, no Verdas ! Ty to umiesz rozegrać sprawę ! Brawo!Ona jest już twoja a nie tego kelnerzynki- pomyślałem


Jedno z moich najzabawniejszych teraz wspomnień, czemu to wszystko się tak potoczyło. Chciałbym teraz z nią tak normalnie pogadać… Ale wierzę że kiedyś jeszcze to zrobię...



No to teraz może kilka wyjaśnień? Rozdziału nie było prawie miesiąc, dlaczego? Nie wyrabiam się ze wszystkim. , tu caritas, tu sekcja, gazetka, kółko teatralne...Terminy mi się na siebie zaczęły nakładać . Staram się jak mogę, ale nie mogę wszystkiego ogarnąć. Do tego ask i blog. Zawsze jak mam chwilę coś tam wyskrobie , ale dziennie jest to około 10 minut. Dlatego przepraszam i mam nadzieję że mnie zrozumiecie :)
Buźka :**

czwartek, 24 grudnia 2015

(Nie mam pomysłu na tytuł xd)


Hej, przychodzę do Was z postem spóźnionym niestety . Ten tydzień był istną męką , przestaję nad wszystkim panować, terminy zaczęły mi się na siebie nakładać, ale nie o tym dzisiaj.

Post miał się pojawić w środę 16 grudnia. Bo właśnie wtedy minął  równy rok bloga . Czy to nie brzmi wspaniale? Rocznica….Tak naprawdę nigdy nie dotrwałam rocznicy czegokolwiek… Przynajmniej tak mi się wydaje :D
Dlatego chciałabym wam wszystkim podziękować za wszystko . Gdyby nie wy, już dawno by mnie tu nie było. Dziękuje za każdy komentarz, za każde miłe słowo , nawet nie wiecie jak to motywuje.

Pamiętam moje początki na blogspocie….przy każdym rozdziale po kilka wyświetleń, góra 5. Czułam się jakbym pisała sama dla siebie. Po miesiącu miałam się już poddać i dać sobie spokój z  blogowaniem, lecz po długim namyśle zdecydowałam dać sobie jeszcze trochę czasu i udało się !
Teraz przy rozdziałach jest ponad 400 wyświetleń. Jestem tak ogromnie szczęśliwa i dumna że się nie poddałam .
Radość jest jeszcze większa bo mam czytelników nie tylko z polski, ale i z innych krajów ! To jest niesamowite! Czytają mnie ludzie z Francji, Stanów Zjednoczonych, Włoszech, Malty, Kenii, Portugalii , Bługari, Czech a także Holandii.

Dziękuje !!! <3

+

Jak pewnie każdy z Was wie dzisiaj obchodzimy Wigilię. Z tej okazji chciałabym życzyć wszystkiego, wszystkiego najlepszego. Dużo zdrowia to przede wszystkim , ale także dużo miłości i spełnienia marzeń . Pamiętajcie aby nigdy się nie poddawać i zawsze starać się dążyć do własnego celu. Mam nadzieję że spędzicie te święta jak najlepiej, w gronie rodziny i hucznie zakończycie ten rok, ale także hucznie go powitacie :) Pamiętajcie że dzisiaj nie są najważniejsze prezenty ale rodzina ;)
Także wesołych ;) :*

Widzimy się niebawem :3
Buźka :***

sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 10 Jasna cholera!

Z dedykacją dla mojej kochanej, 
najwspanialszej na świecie siostry<3
Ola to dla Ciebie <3 


Dzisiaj piątek. Ostatni dzień pracy, a co lepsze ostatni dzień w tym tygodniu kiedy muszę unikać Leona. Już jutro będę mogła spokojnie posiedzieć w mieszkaniu i pogadać z Fran , Blancą albo pójść na spacer z Leną . Dobra teraz trzeba skończyć marzyć tylko zacząć pracować – myślę i zabieram się do pracy. Mam stertę umów do przeglądnięcia, mam nadzieję że się wyrobię  bo nie mam ochoty pracować w domu.  Po chwili do pomieszczenia wchodzi Leon z jakąś malutką dziewczynką . Na moje oko ma około  3 lata. Nie mam pojęcia kto może być . Może to jego córka?
-Hej - mówi wchodząc do swojego gabinetu aby zostawić swoje rzeczy. Jednak po chwili wraca i siada na biurku, które jest postawione naprzeciw mojego.
-Hej –odpowiadam spoglądając z uśmiechem na mała dziewczynkę.
-To jest Lily, moja siostra – tłumaczy widząc moje zdziwienie. A więc to jego siostra, nigdy mi o  niej nie wspominał .
-Leon ale ty wiesz że za dziesięć minut masz spotkanie z Norwegami, macie podpisać umowę. Pamiętasz o tym ? Pytam podejrzliwie bo mam przeczucie że o tym zapomniał inaczej nie przyprowadził by tutaj swojej siostry
-Jasna cholera ! Zapomniałem – Tak myślałam . Pewnie myślał całą noc o Fran i zapomniał . Jestem tego pewna .
-Violu proszę zajmiesz się Lily? chwycił się za głowę i zaczął chodzić w kółko. Szczerze? Wkurzało mnie to i chciałam mu przywalić w nos
-Leon uspokój się w końcu ! krzyknęłam. Nawet nie wiedziałam że potrafię na kogoś krzyczeć. Podeszłam do Leona i chwyciłam go za ramię
-Idź na to spotkanie i to wygraj, a ja zajmę się twoją siostrą zaproponowałam a na twarzy Leona pojawił się uśmiech. Energicznie pocałował mnie w policzek i zaraz potem wybiegł z biura. 
Spojrzałam na Lily siedziała u mnie na fotelu była bardzo zawstydzona. No ale co się jej dziwić ? W końcu została sama z obcą osobą . Muszę ją jakoś do siebie przekonać pomyślałam. Podeszłam do biurka i kucnęłam przed małą dziewczynką
-Hej mała, mam na imię Violetta. Jestem koleżanką twojego brata szkoda że tylko koleżanką
-Leon bardzo dużo o tobie opowiada – To było pewnie przed zakochaniem się we Fran. Nie wiem ile ja bym żeby być na jej miejscu. No ale trudno, życie toczy się dalej
-W co chcesz się pobawić? – Nie ma to jak szybka zmiana tematu.
-Podoba Ci się mój brat?- taki mały szkrab, a takie pytania zadaje. Skąd w ogóle ma takie pomysły . Leon jest kazał? Myślę że wątpię
-Skarbie, nawet gdyby tak było to, to nie ma znaczenia . Twojemu bratu podoba się moja przyjaciółka . Ja nie mam u niego szans – zaśmiałam się sztucznie. W sumie to fajnie by było mieć taką szwagierkę . Violetta o czym  ty w ogóle myślisz ! Ty w życiu nie będziesz jego dziewczyną a co dopiero żoną !
-Polysujemy ? – Ufffff. W końcu jakieś pytanie na które znam odpowiedź.
-Pewnie,  chodź pójdziemy poszukać kartek. Są w gabinecie – Gabinecie Leona. Chwyciłam malutką dłoń i poszłyśmy do pomieszczenia obok. Weszłyśmy. Lily usiadła na białej, skórzanej kanapie. Ja natomiast podeszłam do ogromnej szafy i zaczęłam grzebać po szafkach w poszukiwaniu białych kartek. Trochę mi głupio, bo to jego gabinet i jego dokumenty ale jak pech u mnie kartki akurat się skończyły.
-Mam- krzyknęłam i podniosłam zwycięsko prawą rękę w której trzymałam kilka kartek.
-Mogą być długopisy? Kredek nie mam i raczej nie znajdę – Mała energicznie kiwnęła główką. Podeszłam do niej . Usiadłam obok niej i spojrzałam na nią
-To ty coś narysuj a ja pójdę po coś do picia. Dobra? – poddałam propozycję.
-Tylko wlóć szybko – poprosiła i słodko się uśmiechnęła. Lily to mega urocza dziewczynka. Naprawdę. Mam nadzieję że jeszcze nie raz Leon przyprowadzi ją tutaj ze sobą. Pokiwałam twierdząco głową i wyszłam .

-Narysowałaś już coś? – pytam z uśmiechem wchodząc do ogromnego pomieszczenia . Odkładam dwie szklanki napełnione cieczą o smaku pomarańczowym . Siadłam obok niej i zaczęłam się przyglądać jej rysunkowi. Przyznam że spodobał mi się ten rysunek, a dokładniej kwiatek
-Może go teraz pokolorujemy? – spojrzałam pytająco i pokazałam czerwony pisak
-Możemy, ale na róźowo – pokiwałam twierdząco głową ,dałam jej flamaster koloru różowego, a sama wzięłam drugi. Zaczęłyśmy kolorować .
 -Jak się bawicie? – usłyszałam. Energicznie podniosłam głowę ku górze, zobaczyłam Leona opartego o farmugę drzwi.
-Mów lepiej jak ci poszło- rozkazałam . Jestem tego bardzo ciekawa. Kontrakt z Norwegami to dla firmy ogromna szansa.
-Noo…- usłyszałam zniechęcony głos . Oznaczał tylko jedno. Nie udało się
-Udało się! – krzyknął i klasnął dłońmi
-Aaaaaaa! – w moim pomieszczeniu było słychać tylko mój krzyk . Ogromnie się cieszę.  Najchętniej to bym mu się rzuciła na szyję i wyściskała
-Lily cię nie zamęczyła ? – zaśmiałam się delikatnie i spojrzałam na małą dziewczynkę, która kolorowała swój rysunek
-Nieeee, to jest jedna z najgrzeczniejszych dziewczynek, którymi się opiekowałam . Naprawdę – uspokoiłam go i delikatnie się wycofałam z pomieszczenia .


-Ja już będę się zbierać- mówię pakując swoje rzeczy. Na szczęści udało mi się wyrobić w dość krótkim czasie z tymi wszystkimi papierami .
-Dziękuje za pomoc z Lily – odwracam głowę w kierunku szefa, uśmiecham się w jego kierunku
-Nie ma za co, naprawdę . –odpowiadam i powracam do swojej poprzedniej czynności
-Lily cię wręcz pokochała. Przed chwilą prosiła mnie abyś ją jeszcze kiedyś odwiedziła . Może wpadniesz do nas wieczorem na kolację ? – O jejjuuu. Tak chętnie bym się zgodziła…, ale nie mogę. Powoli zakochuje się w Leonie, to za daleko zaszło. Muszę ograniczyć z nim kontakt.
-Dzięki za propozycje, ale nie mogę . A jeśli już jesteśmy w temacie spotkań, to chciałabym cię prosić o trzy tygodnie wolnego – Mam nadzieję że się zgodzi. Muszę od wszystkiego odpocząć. Ale teraz gdy widzę jego minę nie jestem pewna czy się zgodzi

-Dlaczego? Coś się stało? –Serio chcesz wiedzieć? Mam Ci powiedzieć że się w Tobie zakochuje? Nigdy w życiu! Tylko co tu teraz wymyślić


A więc witam Was w ten jakże brzydki czwartek xd (Chociaż jak opublikuje ten rozdział będzie sobota). Jak widzicie, tak jak mówiłam Violetta powoli próbuje odciąć się trochę od Verdasa. Pojawia się także Lily, siostra Leona. Postać niby zwykła, ale jak moje plany pójdą po myśli to ona dużo namiesza w głowie swojego brata. Pomoże mu uświadomić sobie że to Violetta to ta jedyna . Dobra ! Za dużo już powiedziałam ! Koniec ! :D
Mam nadzieję że rozdział Wam się spodoba :)
Buźka :**