niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 11 Bez żadnych wyjaśnień


- Mam pewne problemy. Problemy ze samą sobą. To co dasz mi ten urlop?- pytam z nadzieją. Uśmiecham się słodko choć niestety sztucznie 
-Zgodzę się jeżeli przyjdziesz do mnie dzisiaj na kolację –na jego ustach pojawia się zalotny uśmiech. On nic nie rozumie! Ja chcę od niego odpocząć, a nie przychodzić do niego na kolację ! To jeszcze bardziej pogorszy całą tą sytuacje.
Czy to takie trudne do zrozumienia, czy to on jest taki tępy? Stawiam na opcję drugą
-Leon ! My musimy ograniczyć nasz kontakt. Żadnych spotkań poza pracą. Zostańmy przy relacji szef-pracownica – Czuję że ta rozmowa się nie skończy za dobrze. Panuje tutaj coraz gęstsza atmosfera.
-Nie rozumiem….zrobiłem coś nie tak?-  Pomijając fakt, że zakochałeś się we Francesce po tym jak otworzyła ci drzwi , to nie ! W sumie, głębiej się zastanawiając to on mi nic nie zrobił
-Ty nic nie zrobiłeś. To ze mną jest problem. Proszę. Chcę gdzieś wyjechać i wszystko przemyśleć . Poza tym ty powinieneś się zająć zdobyciem Francesci – Opieram się delikatnie o brzeg biurka i spoglądam prosząco na Leona
-Dam Ci te trzy tygodnie wolnego ale pod jednym warunkiem , wrócisz tutaj – Czyli mu na mnie zależy! Może zależy jako na pracownicy. Ale przynajmniej pod takim względem .
-Postaram się – Violetta czy ty w to choć trochę wierzysz ? W takim razie nie potrzebnie obiecujesz… Spojrzałam na mężczyznę, delikatnie uśmiechnęłam się w jego kierunku. Zebrałam swoje rzeczy z biurka i wyszłam.


~*~

Pukam rozłoszony do drzwi przyjaciela. Nie otwiera. Pukam raz kolejny. Tym razem mocniej, kolejny raz i kolejny. Po kilku minutach otwiera drzwi, jest zły
-Uspokój się bo mi drzwi rozwalisz! – krzyknął oburzony. Bez żadnego zaproszenia wchodzę do środka i podchodzę do barku
-Dzięki że pytasz, z chęcią się napiję – w pomieszczeniu rozchodzi się mój ironiczny głos. Nalewam do szklanki wiele mililitrów alkoholu. . Rozsiadam się na białej kanapie i chwytam za głowę.
-Może wreszcie powiesz co cię ugryzło? – spoglądam na niego spod brwi i przypominam sobie dzisiejszą rozmowę z Violettą


-Leon… mówiłam żeby pozostać przy relacji sze…-przerwałem jej. W zamian usłyszałem głośne westchnięcie
-To była twoja prośba, natomiast ty nie wysłuchałaś mojej-wstałem z fotela i podeszłem do okna w którym widać całą panoramę miasta. Tutaj zdecydowanie mi się rozmawia
-Leon pros…-po raz kolejny jej przerwałem. Cóż nie wypada, ale w niektórych sytuacjach jest to konieczne
-Violetta! Moje zdanie też się coś liczy tak?! –krzyknąłem, słyszałem jej głośne przełknięcie śliny
-Także teraz mnie wysłuchasz ! Nie zgadzam się na to co wymyśliłaś . To jest jakieś chore! Nie będę udawac ze znamy się tylko z pracy, bo dobrze wiesz że tak nie jest – dopiero teraz do mnie dotarło że podniosłem na nią głos choć tak naprawdę nie powinienem . Mam nadzieję że nie będzie miała mi tego za złe
-Nie rozumiesz tego że nie chce ci przeszkadzać ?! – ścisnąłem mocno swoją dłoń aby powstrzymać bardzo prawdopodobny wybuch. Już po chwili moja dłoń przeszła zderzenie ze stolikiem.
-Nie przeszkadzasz mi – wytłumaczyłem unosząc w geście uspokojenia oczy ku górze
-Przeszkadzam. A niby czemu nie robisz nic w kierunku Fran? Przecież ci się podoba, tak? Właśnie, dlatego że jestem ja i cały czas marnuję ci czas- była bliska płaczu, słyszałem to , jej rozpaczliwy głos i ciche pociąganie nosem…
-O czym ty mówisz? –zapytałem
-O tym, że od dziś nie mieszam się w wasze życie. Nie wrócę do pracy. Postaram się aby nie doszło do następnego spotkania między nami – rozłączyła się …


-Straciłem Violettę …możliwe że na zawsze…- upiłem głębokiego łyka przeźroczystej cieczy.
-Teraz wiem że Francesca to nic głębokiego. Mówiłeś mi to, Lily również ale ja was nie  posłuchałem. Zrobiłem po swojemu i teraz skończyło się to jak widać do dupy.


-Lily, taka mała dziewczynka?-zapytał zdziwiony

-Leon zaprosisz Viole do nas? –zapytała moja mała siostrzyczka
-Zapraszałem, ale niestety odmówiła-wyznałem lekko zasmucony i położyłem się na łóżku jednocześnie włączając telewizor
-Jesteś smutny? Leon zakochał się w Violi! – zachichotała i zaczęła biegać bo całym domu krzycząc że jestem zakochany. Ja tylko westchnąłem, myśląc że takie bzdury usłyszy moja mama.

-Nie rozumiem tylko czemu miłość jest taka ślepa… Znasz dziewczynę, lubicie się po pewnym czasie zakochujesz się lecz o tym nie wiesz, pojawia się nowa osoba która zmienia twoje podejście, myślisz że to jest ta jedyna a tak naprawdę to serce kocha kogo innego , lecz niestety kiedy się już o tym dowiesz jest już za późno…-westchnąłem zrezygnowany, spojrzałem na telefon mając nadzieję że Violetta coś napisze, że zmieni zdanie…
-Stary, nigdy nie jest za późno. Weź do nie zadzwoń i pogadajcie- brunet klepie mnie po plecach w geście pocieszenia.


-Nie odbiera, dzwoniłem ze sto razy i nic. A wiesz co boli najbardziej? Nagłe urwanie kontaktu, bez żadnych wyjaśnień- wzdycham, nie wierzę w to co sam mówię, ale mi chyba naprawdę na niej zależy
-Leon nie obwiniaj jej za nic, ona nie jest winna całej tej sytuacji tylko ty – On i ta jego szczerość. Mógłby choć raz podnieść człowieka na duchu i skłamać.
-Szczery do bólu jak zwykle… zobaczysz jeszcze ją odzyskam i będzie moja na zawsze…

- Co dla państwa? – usłyszałem głos jakiegoś chłopaka, to pewnie kelner. Podniosłem swój wzrok do góry, zobaczyłem młodego mężczyznę na mój pech niestety przystojnego . Spojrzałem na Violettę, która akurat uśmiechała się w jego stronę. Ona go nie zna a już się uśmiecha przecież nawet nie wiadomo kim on jest ! Nie dam mu tej satysfakcji i jej nie oddam. Po chwili kelner odszedł lecz jeszcze wcześniej zalotnie się do dziewczyny uśmiechnął . Ojjj tego już za wiele !
-Już nigdy tutaj nie przychodzę- zamruczałem zły, wyciągnąłem z serwetnika jasno pomarańczową serwetkę i zacząłem składać z niej statek
-Nie narzekaj, jest bardzo miło –upomniała mnie i zmierzyła wzrokiem. Taaak, teraz go jeszcze broń
-Ten kelnerzyna bezczelnie Cię podrywa!- Podniosłem lekko głos. Ona natomiast udała zdzwioną .
-No co? Nie narzekaj. On jest przynajmniej przystojny –uśmiechnęła się zwycięsko , a dopiero po chwili chyba dotarło do niej to co przed chwilą powiedziała, szybko zatkała ręką swoje usta.
 -Przepraszam nie miałam tego na myśli, nie o to mi chodziło-zaczęła się tłumaczyć i robić każdy maślany wzrok jaki chyba potrafił. Denerwowała się, widziałem to w jej oczach. A tak na serio to zaczęła miętolić swoją bransoletkę
-Ej,ej! Violetta spokojnie, przecież wiem że nie chciałaś tego powiedzieć . No bo w końcu to nie możliwe żebyś widziała kogoś przystojniejszego ode mnie. –zaśmiałem się i uśmiechnąłem. Po chwili posłałem jej buziaka. No, no Verdas ! Ty to umiesz rozegrać sprawę ! Brawo!Ona jest już twoja a nie tego kelnerzynki- pomyślałem


Jedno z moich najzabawniejszych teraz wspomnień, czemu to wszystko się tak potoczyło. Chciałbym teraz z nią tak normalnie pogadać… Ale wierzę że kiedyś jeszcze to zrobię...



No to teraz może kilka wyjaśnień? Rozdziału nie było prawie miesiąc, dlaczego? Nie wyrabiam się ze wszystkim. , tu caritas, tu sekcja, gazetka, kółko teatralne...Terminy mi się na siebie zaczęły nakładać . Staram się jak mogę, ale nie mogę wszystkiego ogarnąć. Do tego ask i blog. Zawsze jak mam chwilę coś tam wyskrobie , ale dziennie jest to około 10 minut. Dlatego przepraszam i mam nadzieję że mnie zrozumiecie :)
Buźka :**