Cześć , jestem Violetta, jestem wieczną singielką, nie
szukam chłopaka bo to właśnie przez jednego moje życie straciło jakikolwiek
sens. Prosto z Buenos Aires przyleciałam
tutaj, czyli do Madrytu… Od zawsze moim marzeniem było odwiedzić Hiszpanie i
właśnie udało mi się to marzenie spełnić . Tak… pewnie każdy zastanawia się
czemu po raz kolejny się przedstawiam skoro już to zrobiłam. A więc
przedstawiam się Wam po raz drugi bo właśnie zaczęłam nowe życie. Jestem nową
Violettą , Violettą, która już radzi sobie ze sobą w miarę na tyle aby już
nigdy więcej nie pójść do psychologa. Do psychologa?! Tak…Tak… Byłam u
psychologa, nie raz, nie dwa … Od kilku miesięcy gabinet mojej pani psycholog
to było miejsce gdzie spędzałam prawie całe dni. Przestałam sobie radzić ze
sobą , moja psychika została doszczętnie zdarta . A kogo to wina? Samej siebie.
Nie żadnego Leona… To była wszystko moja wina , to ja zakończyłam tą znajomość
i cierpiałam przez to jak nigdy w życiu. Także nie ma co się oszukiwać i winić
nie winną osobę, która jest Leon. Moim jedynym lekarstwem wtedy była żyletka i
widok moich ran . Dawniej uważałam osoby które się tną za osoby psychiczne… a
dzisiaj sama tak skończyłam…Jedynym co
mnie uszczęśliwiało był widok cieknącej
z moich ran krwi.
-Nie mogę już tak
dłużej…- z moich oczów pociekło kilka samotnych łez
-Dlaczego nic już nie może być tak dobrze jak dawniej? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa…?- do poprzednich łez dołączyło liczne ich rodzeństwo. Podeszłam bliżej, podparłam się rękami na umywalce i spojrzałam w lustro
-Dlaczego nic już nie może być tak dobrze jak dawniej? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa…?- do poprzednich łez dołączyło liczne ich rodzeństwo. Podeszłam bliżej, podparłam się rękami na umywalce i spojrzałam w lustro
-Co się stało z dawną
Violettą ? – zapytałam samą siebie lecz nie znałam odpowiedzi. Pokręciłam
przecząco głową i schyliłam się do szafki po moja białą kosmetyczkę. Chwilę się
wachałam , lecz po chwili wyciągnęłam z niej żyletkę . Teraz byłam tego pewna.
CHCE TEGO . To jest jedyne rozwiązanie tego bólu…
Wolnym krokiem podeszłam do drzwi, przekręciłam kluczyk a na sam koniec usiadłam pod nimi. Schowałam twarz między nogi. Po raz kolejny zaczęłam płakać , lecz w końcu po jakimś czasie wzięłam się w garść . Podniosłam lewą rękę i położyłam ja na kolanie , w prawej zaś trzymałam żyletkę.
Wolnym krokiem podeszłam do drzwi, przekręciłam kluczyk a na sam koniec usiadłam pod nimi. Schowałam twarz między nogi. Po raz kolejny zaczęłam płakać , lecz w końcu po jakimś czasie wzięłam się w garść . Podniosłam lewą rękę i położyłam ja na kolanie , w prawej zaś trzymałam żyletkę.
-To za to, że cię poznałam
– na ręce pojawiła się pierwsza rana
-To za to, że się zaprzyjaźniliśmy – pojawiła się druga rana
-To za to, że zgodziłam się przyjąć twoją pomoc – zobaczyłam następną ranę, która już po chwili wypełniła się krwią
-To za to, że się zaprzyjaźniliśmy – pojawiła się druga rana
-To za to, że zgodziłam się przyjąć twoją pomoc – zobaczyłam następną ranę, która już po chwili wypełniła się krwią
-Za to, że się w Tobie
zakochałam
-Za to, że jesteś tak cholernie przystojny
-Za to, że jesteś tak cholernie przystojny
-Za to, że mi na Tobie
tak cholernie zależy – za każdym zdaniem pojawiała się kolejna, nowa rana
-Za to, że co wieczór
o Tobie myślę , co ja mówię? Ja myślę o Tobie non stop
-Za to, że spędziłam z
Toba najlepsze w moim życiu chwile
-Za to, że przytulasz
najlepiej na świecie
-Za wszystko co z Tobą
związane … - Spojrzałam na swoją rękę , nie była już taka delikatna i gładka
jak kiedyś, wręcz przeciwnie. Była cała w ranach z których ciekła potokiem
krew. Nie będę kłamać więc powiem że uszczęśliwił mnie ten widok . Poczułam
ogromną ulgę lecz jak i ból . Spojrzałam jeszcze raz na moją własnoręczną pracę
lecz po chwili obraz mi się powoli zaczął rozmazywać . Nastała ciemność.
Ostatnie co pamiętam to dźwięk karetki…
Potem , po tym wszystkim obudziłam się w Sali szpitalnej .
Otwieram oczy, widzę
nie znane mi dotąd pomieszczenie. Po wystroju domyślam się że jestem w
szpitalu, czyli jednak przeżyłam… A niech to…! Może następnym razem się uda? Spoglądam
lekko niechętnym wzrokiem w bok, w Sali były już Francesca i Blanca siedzące na
krześle obok mojego łóżka. Był także Louis co mnie ogromnie zdziwiło bo
przecież wyjechał w delegacje. Czyli co wrócił specjalnie przeze mnie? Czyli
naprawdę jestem dla niego kimś ważnym… Fajnie mieć taka pewność. Obróciłam
głowę w druga stronę chcąc choć trochę rozprostować mój kark bo czułam, że mi totalnie zdrętwiał . W
połowie tego czynu zatrzymałam się . Serce w jednym momencie zaczęło bić
mocniej ,totalnie oszalało. Za szybą zobaczyłam Leona, który stał na korytarzu.
Jak najszybciej spuściłam wzrok próbując uspokoić moje serce . Na marne.
Po co on tu przyszedł?!
Po co on tu przyszedł?!
Teraz mniej więcej wiecie jak to wyglądało , nie będę opowiadać
więcej bo to nic ciekawego. Moj pobyt w szpitalu trwał tydzień. Dokładnie
tydzień Leon dzień w dzień siedział na korytarzu . Czemu nie wszedł? Poprosiłam
pielęgniarkę aby pod żadnym pozorem go nie wpuszczała . Gdy odbierałam mój
wypis ze szpitala dostałam także skierowanie na leczenie u psychologa . Po
kilku miesiącach udało mi się wrócić do w miarę dawnego stanu psychicznego jak
i fizycznego . Jest w miarę okej . Lecz jeśli spotkałabym gdzieś Leona nie wiem
jakby to było, ale nie warto teraz o tym myśleć . Nie spotkam go , nie wie
gdzie jestem i się tego nie dowie. A ja , rozpoczynam nowe życie. Sama… bez
Blanci, Fran, Louisa a także Lenki…nie wiem jak bez niej wytrzymam . Muszę się
trzymać myśli że na święta wracam do Argentyny, tak więc szybko zleci . Zajmę
się pracą więc nie będę miała czasu myśleć o tym jak mi ich wszystkich brakuje .
Także Lenka widzimy się
za 9 dni !
A Ty, Madrycie witaj !
Witam wszystkich ! Na sam początek przepraszam, że tyle czasu nie było rozdziału... Miesiąc , Dwa?
Naprawdę przepraszam ,ale miałam dużo problemów , potem wybiłam sobie na wf-ie palce, ehhh :/
Ale dzisiaj wzięłam się w garść i napisałam coś to u góry ^^ Mam nadzieje, że choć trochę wam sie to spodoba :)
A tak w ogóle to MAMY ŚWIĘTA! Także życze Wam Wesołych Świąt :P A tak bardziej tematycznie to już mokrego Dyngusa :P (Jak zwykle spóźniona z życzeniami -.-) Także wesołych i widzimy się mam nadzieję w następnym rozdziale
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
NEXT= PRZYNAJMNIEJ 5 KOMENTARZY
Ja piernicze. To się porobiło.
OdpowiedzUsuńV żyje. Ufff. Całe szczęście.
Wyjechała do Madrytu. Zostawiła wszystkich. Leon idioto a ty co? Nie walczysz? Gdzieś ty jest?!
Zajebisty!
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Cuudo <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;)
Koffam :)
Piękny
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńHej! Jestem nową czytelniczką na tym blogu.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały. Pierwsze opowiadanie mi się podobało, ale to jest ciekawsze. Widać wielką zmianę w stylu pisania i to ogromnie się zmienił oczywiście pozytywnym sensie.
Leon :( Violetta :( Brak Leonetty :"(
Smutno mi z tego, ale wszystko się ułoży.
Vils zaczyna nowe życie w Hiszpani. Ciekawe czy tam spotka Leonka? A może jak na święta będzie u rodziny?
G.E.N.I.A.L.N.Y
C.U.D.O.W.N.Y
P.I.Ę.K.N.Y
B.O.S.K.I
Z.A.J.E.B.I.S.T.Y
Zapraszam do mnie http://kochamleonetteforever.blogspot.de/?m=1
Czekam z niecierpliwością na next.
Pozdrawiam Patty;*
Dziękuję bardzo ❤
Usuń