wtorek, 8 września 2015

Rozdział 2 Bar




Wpadłem rozzłoszczony do gabinetu mojego ojca trzaskając jak najmocniej tylko potrafię drzwiami. Tym razem mu nie odpuszczę. Nie będę stać jak zawsze nie oddzywając się ani jednym słowem . Nie będę stał z założonymi rękami.  Tego wszystkiego jest już za wiele !
-Mógłbyś być trochę ciszej ?-zapytał oburzony podnosząc głowę z nad papierów
-Nie! Nie mógłbym !- wykrzyczałem. Nie daruję mu tego że zwolnił Violettę. Nie tym razem.
-O co chodzi? –zapytał z anielskim spokojem. Nie no trzymajcie mnie bo nie wytrzymam !
-Ty się pytasz o co chodzi?! Ja ci zaraz wytłumaczę! Jak mogłeś zwolnić Violettę?!-„wytłumaczyłem” uderzając dłonią o blat biurka. AŁ.  Mój ojciec spojrzał na mnie i przez chwilę mnie obserwował.
-Mogła była się nie spóźniać…-odpowiedział beznamiętnie przyglądając się swoim paznokciom.
-Spóźniła się trzy minuty! Ona nie jest człowiekiem z kupą kasy, którego nic nie obchodzi i wszystkich ma głęboko gdzieś! Zrozum że ona nie ma za co żyć !W dodatku ma dziecko na utrzymaniu!- dałem upust swoim emocjom.
-Jak ty śmiesz tak o mnie mówić?! A jej sytuacja finansowa to chyba jej sprawa nie twoja o ile się nie mylę. Tak więc odpuść sobie. A jeżeli ona ci się podoba to  również o tym zapomnij, bo ja nie wyraziłbym zgody na wasz związek…-oznajmił tak jak przedtem, również bezuczuciowo. Jak można być takim człowiekiem ?? Podszedłem do ogromnego biurka a dokładniej jego szuflady, którą otworzyłem . Zacząłem w niej grzebać, ale po chwili znalazłem to co szukałem, kartotekę Violetty . Wyjąłem ją i spojrzałem na ojca, który bacznie mi się przyglądał
-Pozwól że zabiorę to ze sobą –oznajmiłem przesłodzonym głosem i z sztucznym uśmiechem zamykając szufladę
-A i jeszcze jedno. Jeśli nawet ona mi się spodoba to nie interesuje mnie twoje zdanie. Zrobię to co będę chciał !-skierowałem się w kierunku drzwi i wyszedłem .
-*-
Weszłam załamana do naszego wspólnego mieszkania. Dla jasności mieszkam z siostrą i jej malutką córeczką, do której należy całe moje serce. Rzuciłam torebkę na jasno brązową komodę i weszłam do pokoju siostry i małej. Muszę się komuś wygadać…

-A co ty dzisiaj tak wcześnie?- zapytała jak zwykle uśmiechnięta siedząc na kolorowym dywaniku łaskocząc moją siostrzenicę. No tak… cała Blanca. Tylko jak jej powiedzieć o tym że mnie zwolnili?
-Blanca…no bo…wiesz…zwolnili mnie- wyznałam na jednym tchu. Lecz po chwili moja twarz znajdowała się na jej ramieniu, cała w łzach. Ona bez żadnego słowa mnie przytuliła. Za to ją kocham, że zawsze mnie wesprze i PRZYTULI.
- Przez to że się spóźniłaś tak?-zapytała a ja tylko pokiwałam twierdząco głową, wybuchając jeszcze większym płaczem. Teraz będzie się obwiniać że to jej wina, ale tak naprawdę ona nie ma nic z tym wspólnego. No ale cóż…ja to wiem, ona niestety nie.
-Strasznie cię przepraszam to wszystko moja wina…Gdybym wtedy cię nie poprosiła wszystko byłoby dobrze….Obiecuję że będę dawać Ci pieniądze, tylko mi powiedz-oznajmiła patrząc mi w oczy. A ja tylko zaczęłam się delikatnie śmiać i kręcić przecząco głową.
Starłam prawą dłonią łzy z policzków i zaczęłam mówić
-O nie, nie, nie! Nie będę żyć waszym kosztem. Lucas ciężko pracuje, a ja nie będę brać od was żadnych pieniędzy ! Poza tym wam też się nie przelewa ! –wytłumaczyłam patrząc na moją siostrzenicę która właśnie pobrudziła się pisakami po całej twarzy. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem zabierając jej czerwony pisak z ręki.
-Tym razem ci nie odpuszczę. To przeze mnie straciłaś tą pracę, więc muszę Ci teraz pomóc, nie mogę cię zostawić- wytłumaczyła przytulając się do mnie. Widziałam że strasznie przejęła się tą całą sytuacją, to widać po jej oczach. Wieczna optymistka, wiecznie uśmiechnięta teraz  o mało nie płacze i to wszystko przeze mnie.
-Nie Blanca tym razem to ja nie odpuszczę. Macie z Lucasem swoje wydatki i do tego jeszcze małą. Ja poszukam sobie nowej pracy, a przez ten najbliższy czas dam sobie radę mam trochę oszczędności. Jak będzie źle będę alarmować – zaczęłam się śmiać, po chwili dołączyła do mnie Blanca. Niestety musiałam przerwać nasze „Śmiechobranie” i iść otworzyć drzwi do których ktoś od kilku sekund się dobijał. Podeszłam do lustra , poprawiłam fryzurę i gotowa ruszyłam otworzyć głos. Nacisnęłam złotą klamkę, następnie otworzyłam drzwi. Widok osoby naprzeciwko, nie powiem zadziwił mnie i to bardzo.
-Hejjjjjj…co ty tutaj robisz?- zapytałam nadal zszokowana widokiem syna mojego byłego szefa.
-Hej. Mogę na chwilę wejść? –zapytał ze szczerym uśmiechem. Który był przeuroczy. Dopiero po chwili zorientowałam się że Leon zadał mi pytanie, więc pasowałoby odpowiedzieć
-Jasne, wchodź –powiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi zapraszając go gestem ręki do środka. Po czym on natychmiastowo wszedł do środka.
-A więc po co tu przyszedłeś? –zapytałam trochę skrępowana zaistniałą sytuacją. No ale czy to normalne? Syn szefa którego poznałaś kilka godzin temu jest u ciebie w mieszkaniu. W dodatku skąd on ma mój adres?!
-Przepraszam że cię tak nachodzę, ale chcę ci pomóc-zaczął ale ja mu przerwałam . Jest mi naprawdę ogromnie miło że chce mi pomóc ale ja nie mogę przyjąć jego pomocy jakkolwiek by ona wyglądała
-Leon…ja naprawdę bardzo ci dziękuję. Naprawdę. Ale ja nie mogę przyjąć od ciebie żadnej pomocy. Przepraszam –wytłumaczyłam mając nadzieję że mnie zrozumie i odpuści. Ale jednak, niestety się myliłam.
-Wysłuchaj mnie do końca proszę – O nie ! tylko nie ten maślany wzrok! On zawsze na mnie działa. Czyli wygrana na jego koncie. Nic nie odpowiedziałam dając mu do zrozumienia żeby mówił dalej
-Zaśpiewaj mi coś. Proszę-zaczął a ja spojrzałam na niego z pod brwi myśląc co on kombinuje
-Proszę –ponowił swoją prośbę. Nie wiem czemu ale nie odmówiłam mu. Nie mogłam. Gdyby ktoś inny mnie o to poprosił w życiu bym się nie zgodziła .Ale jemu nie mogłam odmówić, tak mi dyktowało serce
*Szara rzeczywistość co dzień mnie dopada,
Niszczy plany, marzenia i nadziejeeeee
Co dzień próbuję ciągle się starać
Osiągnąć cel jakim jest szczęście
Wtedy ty, stajesz mi na drodze
Twoim planem jest, zniszczyć nas oboje
Zostawiasz mnie, samą na cienkim lodzie
 I patrzysz jak, zatapiam się w tęsknocie
-Otworzyłam oczy i poczułam wielką ulgę. Jeszcze nigdy nikt nie słyszał jak śpiewam. O N jest pierwszy. Spojrzałam na niego przestraszona , a on stał zapatrzony we mnie
-Wowwww to było cudowne –wydusił z siebie.  Dziwnie się w tedy poczułam . Ogromnie dziwnie, nigdy nikt nie pochwalił mojego głosu ,nawet nauczyciele w szkole.  Poczułam ogromne ciepło wewnątrz mnie. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, skrępowałam się trochę
-Będziesz do tego idealna … Mój przyjaciel ma bar ze sceną. Potrzebuje kogoś kto będzie tam śpiewał. Od razu pomyślałem o tobie . Co ty na to?-zapytał a ja nie wiedziałam co powiedzieć . Zatkało mnie…


*Tekst pochodzi od autorskiej piosenki Oli Iwanek, pewnie powszechnie Wam znaną Sharon <3
(Sharoner forever <333)

Witajcie kochani w nowym rozdziale :))
Jak widzicie ciągnę nową historię :D , w którą bardzo się wkręciłam że tak powiem :P
Chciałabym wam powiedzieć że teraz rozdziały będą pojawiać się nie regularnie
Mogę wam powiedzieć że to nie przez szkołę, ostatnio bardzo dużo u mnie się dzieje. Ale postaram się aby one pojawiały się jak najczęściej ;D
Jest mi trochę przykro bo do teraz nie przyszła mi żadna praca na konkurs :(
No ale cóż...trudno :((
To tyle w dzisiejszej notce, mam nadzieję że wam się spodoba i z chęcią przeczytacie kolejny
Także do następnego i powodzenia w szkole 
Buźka :*

3 komentarze:

  1. Pierwsze pytanie brzmi! Można jeszcze wysłać prace? Pewnie nie. Klulik zapomnial. Skleroza nie boli, a zabija hah. Klulik dead!
    A po drugie rozdział zajebisty! ! !
    Przepraszam, ale nie mam czasu na dłuższy kom :( wybaczysz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra już ogarnęłam. Mam czas do jutra. Klulik postara się coś podesłać. :*

      Usuń
    2. Pewnie z możesz :D
      Jesli chcecie możecie je wyślą do 12 przedłużenie wam czas,bo mam takie dobre serce xD xd
      Pewnie z wybaczam<3
      Ważne ze jesteś :D

      Usuń

Dziękuję! ;D To daje motywację ;)